top of page

MIĘDZY KATASTROFA A ODNOWA.

LOSY SYSTEMU PARANOIDALNEGO

only in Polish

Maria Janion, nazywana „historyczką literatury, idei i wyobraźni”, w wywiadzie udzielonym Polityce w 1991 roku stwierdziła, że „Dużym niedostatkiem polskiej kultury jest nieprzyswojenie sobie psychoanalizy”, która, jej zdaniem, mogłaby wypełnić pustkę pozostałą po kryzysie ideologii marksistowskiej.

Janion mówiła to w pierwszych latach okresu, który możemy nazwać Odnową i który nastąpił w rezultacie zasadniczych, a zatem zgodnie z myślą Biona — katastroficznych — zmian. W okresie tym realnego kształtu nabrały nadzieje, że nowo powstający system będzie reprezentował wartości liberalne i demokratyczne. Od tego czasu upłynęło wiele lat, w czasie których obserwowaliśmy dalsze zmian. Możemy zadać pytanie, na ile przybliżyły nas one do aspiracji i nadziei inicjatorów oraz uczestników przemian. Czy naprawdę, parafrazując Asnyka, „rzeczywistość się pomału w świat zmieniła ideału”?

Rzeczywistość psychoanalityczna podlega zmianom na równi z rzeczywistością społeczno-polityczną. Nie jest od nich oderwana, nawet jeśli zamykamy się na długie godziny w azylu psychoanalitycznych gabinetów. Zmiany w Polsce niewątpliwie poszły w kierunku oczekiwanym przez Marię Janion. Widzę z perspektywy emigranta i kiedy jestem tutaj, że psychoanaliza zajmuje w polskiej kulturze i życiu społecznym miejsce o wiele bardziej znaczące, niż to miało miejsce w okresie poprzedzającym Odnowę, nie mówiąc już o czasach jeszcze odleglejszych, kiedy ja rozpoczynałem swoją drogę psychoanalityczną. 

 Te zamierzchłe czasy mogą się jawić, zwłaszcza generacji, która wyrosła w „odnowionej” demokratycznej  Polsce, jako ciemne średniowiecze. Jeśli mówimy więc o „naszych czasach” w tytule tej konferencji, to trudno powstrzymać się od refleksji, że określenie to jest nader względne. Patrząc po tej sali uświadamiam sobie z przyjemnością, choć nie bez pewnej nostalgii, że w Polsce jest już cała generacja, za którą idzie następna, dla której okres następujący po odnowie jest jedynym przez nich przeżytym. Dla nich, dla Was, opowieści o czasach, które przypadły na moją młodość mogą być jak opowieści o wilku żelaznym, którego imię jest w tym przypadku „komuna” czy PRL, tak jak w narracjach moich rodziców i dziadków była to „przedwojna”. 

Od tamtych czasów, a zwłaszcza w ostatnich dekadach, psychoanaliza dokonała znacznego postępu w rozumieniu pierwotnych i niezróżnicowanych warstw psychiki oraz związanych z nimi poważnych zaburzeń psychicznych, poznawczych i somatopsychicznych. Wypracowane zostały nowe podejścia kliniczne, które zajmują się dysfunkcją emocjonalno-poznawczą oraz odnową funkcji psychicznych pacjenta. Jest to również psychoanaliza oparta na bezpośrednim doświadczeniu, „psychoanaliza w czasie realnym”. (zob. Najeeb, 2008) Szczególnego znaczenia nabiera w niej interakcyjna i diadyczna strona relacji analitycznej, wymagając znacznego zaangażowania ze strony analityka. Ten kierunek psychoanalizy zapoczątkował między innymi Bion, a rozwijany jest on w różny sposób przez takich analityków jak Tustin, Grotstein, Ferro, Vermote, Ogden, Lombardi, Bergstein, de Masi. Wymieniam tylko dla przykładu tych, z których prac najwięcej skorzystałem. Te oryginalne podejścia wymagają nieraz przewartościowania utrwalonych aksjomatów psychoanalitycznych oraz rewizji własnych sposobów pracy.

Przygotowując ten referat zadawałem sobie pytanie, w jakim stopniu te nowe ujęcia psychoanalityczne mogą pomóc w lepszym rozumieniu pierwotnej, psychotycznej warstwy procesów społeczno-politycznych i kulturowych. I, co ważniejsze, na ile rozumienie to może być zastosowane i prowadzić do istotnych, realnych zmian. Opinie w tym względzie są podzielone.

Na przykład Andrew Samuels, brytyjski analityk jungowski, zajmujący się tymi zagadnieniami, między innymi praktycznie w formie konsultacji, uważa, że wprawdzie psychoanalitycy i psychoterapeuci mają sporo do powiedzenia, ale przeceniają oni znaczenie swoich wglądów dla procesów, które odbywają się poza sytuacją analityczną. W rzeczywistości, i tu cytuje on tytuł książki wydanej w Anglii, „Mieliśmy już ponad 100 lat psychoterapii, a świat się nadal pogarsza”.  Freud, Jung oraz ich liczni i światli następcy zaprosili świat na terapię, ale on się ciągle nie zgłosił na pierwsza sesję. (Samuels, 2004)

W tej sytuacji trudno nie popaść w rezygnację i … zamilknąć.

 

Z drugiej strony, Hanna Segal w swoim artykule z 1987 roku mówiła o sytuacjach, w których milczenie jest zbrodnią, a zabranie głosu przez analityka – jego obowiązkiem. Wówczas dotyczyło to istniejącego zagrożenia nuklearnego, grożącego katastrofą mogącą zniszczyć całkowicie życie na ziemi. Sytuacja ta wynikała jej zdaniem z szaleństwa, jakiemu uległa ludzkość, odwołując się do omnipotencji i zaprzeczając rzeczywistości. Urzeczywistniła się paranoidalna wizja świata podzielonego na wzajemnie zwalczające się obozy, trzymające się w szachu poprzez groźbę wzajemnej, totalnej destrukcji (MAD). Powstała w ten sposób wątpliwa równowaga oparta na wzajemnych projekcjach i podszyta lękami prześladowczymi. (Segal, 1987)

Segal argumentowała, że publiczne zajęcie stanowiska przez analityków jest tak samo konieczne, jak wówczas, gdy mają oni do czynienia z procesem psychotycznym u pacjenta. Nie tylko nie mogą mu się poddać, ale powinni stawić mu czoło i podjąć wszelkie wysiłki w kierunku przywrócenia zdrowego rozsądku.

Hanna Segal podjęła znów ten temat w krótkim artykule opublikowanym 20 lat później.  Dostrzegała powtarzanie się tych samych zjawisk i procesów, objawy szaleństwa nadal obejmującego świat, w kolejnych konstelacjach geopolitycznych. Podkreślała rozmiary ludzkiej destrukcji, ale zarazem wyrażała nadzieję, że można jej przeciwdziałać podejmując „niekończące się zadanie eksponowania kłamstw i podejmowania wysiłków, by zachować ludzkie zdrowe wartości” (Segal, 2006).

Teraz, po następnych kilkunastu latach, mamy dalsze przykłady powtarzania się destrukcyjnych, globalnych procesów o naturze psychotycznej. Niemal każdy dzień dostarcza dowodów na to, jak ludzie niszczą się wzajemnie. Dołączyła się do tego świadomość postępującego rujnowania naszej planety. Co gorsza, świadomości tej nie jesteśmy w stanie wykorzystać. Dla psychoanalityka szczególnie zakłócające jest obserwowanie procesu zniekształcania prawdy oraz ataków na same pojęcia: prawdy, uczciwości, tolerancji. Niszczenie prawdy, tak samo jak niszczenie kuli ziemskiej, jest groźną destrukcyjną erozją.

Nie są to nowe zjawiska, przyjmują one jednak współczesne formy. „Nasze czasy” przyniosły ze sobą niebywałe rozdrobnienie i rozproszenie, powszechność i rozprzestrzenianie się tych samych procesów dzięki nowym środkom technicznym i medialnym. Trudno jest od nich uciec i obronić się przed nimi. Opowiedzieć się za rzeczywistością jest niełatwo, kiedy niemal nieograniczony dostęp do informacji produkuje zalew jej niepowiązanych kawałków. Propaganda odwołująca się do prymitywnych emocji, jak strach i nienawiść, może być przerażająco skuteczna przy pomocy tych środków, jak pokazał np. film niedawny o Brexicie (2019). „Twitteryzacja” opinii publicznej wydaje się być odbiciem procesu psychotycznej fragmentacji, która wciąga i której nie towarzyszy krytyczna refleksja. Stanąć na gruncie prawdy jest trudniej, kiedy samo jej istnienie i wartość są podważane. W tym kontekście postulowane przez Hannę Segal „zadanie eksponowania kłamstw i podejmowania wysiłków, by zachować ludzkie zdrowe wartości” może wydawać się skazane na niepowodzenie.

Można się też zastanawiać, czy problemem nie jest słabość naszego głosu. Już Freud przyznał, że „głos rozsądku jest słaby”. 

Skąd to stwierdzenie? Dlaczego rozsądkowi miałoby brakować siły, którą mają urojenie i głupota? Myślę, że pogląd Freuda, który jako psychoanalitycy pewnie podzielamy, może być stronniczy. Zasadza się na naszej wierze w rozwiązywanie problemów ludzkich, tak jak w psychoanalizie, poprzez dialog, współpracę i osiąganie zgodności poprzez kompromisy. Jest to, można powiedzieć, wiara w „demokratyczne ego”. Niedostatecznie uwzględnia to problem władzy, którym być może psychoanalitycy wolą się czasem nie zajmować. Rzecz jednak w tym, że rezultaty dialogu zależą nie tylko od wartości argumentów, ale od siły, jaka za nimi stoi. „Głos rozsądku jest słaby” zwłaszcza w  systemie, który opiera się na dążeniu do władzy poprzez całkowitą kontrolę, między innymi nad prawdą i nad słowem. 

System tak psychiczny, jak i społeczny, jest organizacją, która określa formę i kierunek działań w nim realizowanym. Ponadto chroni przed katastrofą, rozpadem, chaosem. Ale charakter tego systemu określony będzie przez to, kto lub co nim rządzi. System psychotyczny, z jego szczególną manifestacją paranoidalną, jest zawładnięty poprzez szczególną mentalność, której towarzyszą podporządkowane jej postawy i działania. 

Niezrównanej analizy takiego systemu dostarczył Orwell w swoim „1984”. Jego wizja nie jest tylko dystopijnym pastiszem stalinowskiej rzeczywistości, ale ma bardziej uniwersalne znaczenie. Odnosi się zarówno do procesów społeczno-politycznych, międzyludzkich, jak i wewnątrzpsychicznych. Orwell dostarczył wglądu w działanie procesów paranoidalnych – czarno-białego rozszczepienia, projekcji i erozji racjonalnego myślenia – w służbie systemu totalitarnego. Pokazał on wpływ tego systemu na umysły indywidualne i na zbiorowość.  Opisał jak „niezłomne przekonania”, którym nadaje się najwyższą wartość, mogą działać w służbie „prania mózgów”, gwarantując dominację tego totalitarnego stanu umysłu lub poglądu. Mogą przybierać one formę wzniosłych przekonań, jak bohaterstwo czy patriotyzm, które „wybielone”, wyprane jak brudne pieniądze mafii, maskują nietolerancję i destrukcję. Nienawiść i gwałt sankcjonowane są i bezkrytycznie akceptowane w ramach czarno-białego systemu podziałów. Efektem działania takiego systemu jest zniewolenie i zanik samodzielnego myślenia. Ostateczną klęską jest akt wewnętrznej kapitulacji. Stanowi to psychiczną katastrofę, zabójstwo duszy (“soul murder”), jak to nazywa Shengold (2011).

Trzeba podkreślić, że nie brakuje jednak psychoanalityków, którzy zajmują się analizą procesów społeczno-politycznych, a między nimi takich, którzy angażują się w nie w roli konsultacyjno-doradczej. np. poprzez dialogi psycho-polityczne. Jednym z nich jest profesor Volkan, którego mamy przywilej dzisiaj spotkać i wysłuchać (zob.Volkan, 1999).

Można jednak sądzić, że podstawy polityki są sprzeczne z ideami i praktyką psychoanalizy. Funkcjonowanie polityczne rządzi się dążeniem do władzy, kontroli i zysku. Zrozumienie i prawda podporządkowane są tym celom. Nie znaczy to oczywiście, by nie istniały odmienne systemy władzy, różniące się między sobą mniej lub bardziej skuteczną realizacją zasad demokracji i liberalizmu. W sytuacji analitycznej jednak, nawet jeśli występują w niej problemy władzy i kontroli, zasadnicze są poszanowanie prawdy, tolerancja i humanizm. Psychoanaliza dąży do zrozumienia i wzbogacenia duszy ludzkiej, a nie do pozyskania „rządu dusz”. 

Na marginesie można dodać, że nie znaczy to bynajmniej, byśmy jako psychoanalitycy byli wolni od pokus władzy i kontroli. W naszych własnych organizacjach doświadczamy problemów, jakie wynikają na styku postaw psychoanalitycznych i działań politycznych. Nieraz przekonujemy się namacalnie i boleśnie jak polityka zakłóca nasz psychoanalityczny etos, jak hamujące i toksyczne procesy grupowe i instytucjonalne zakłócają naszą wspólną działalność, działalność ludzi wierzących w wartość prawdy i szacunku dla innych, w sumie ludzi dobrej woli. Można też czasem zaobserwować jak przekonanie o wartości jakieś teorii psychoanalitycznej może przerodzić się w przekonanie o jej wyższości i w walce o wpływy, właśnie o rząd dusz, stać się doktryną, od czego niedaleko już do sekciarstwa i delegitymizowania odmiennie myślących.

Freud, mimo swoich wątpliwości, podobnie jak Segal, pokładał nadzieję w zwycięstwie głosu rozsądku. Nadzieję taką podtrzymywać może fakt, że mądrości w narodzie nie brakuje: widać ją tak w australijskim, jak i w polskim. Nietrudno znaleźć jest rzetelne omówienia i wnikliwe analizy sytuacji społeczno-politycznej. Nie brak mniej lub bardziej ambitnych i przekonujących projektów jak rozwiązywać istniejące problemy. Znajdą się głosiciele postępowych i racjonalnych poglądów, którzy są gotowi służyć społeczeństwu i którzy mają serce na właściwym miejscu. Problem nie leży w braku rozsądku i wglądu, ale w tym że nie mają one przebicia, mocy sprawczej, władzy. Ponadto siły tzw. postępowe nie zawsze są w stanie oprzeć się czarno-białej polaryzacji. Wywyższanie siebie, wraz z potępianiem i pogardą dla przeciwnika przeszkadzają w zainicjowaniu z nim dialogu, bez którego nie ma szans na kompromis i porozumienie.

Krańcowa polaryzacja sprzyja tylko utrwaleniu się systemu paranoidalnego, a jego uporczywość może podważyć wiarę w możliwości zmian i reform. Nawet w pracy z jednym pacjentem zdominowanym przez taki system może okazać się, że nie tylko odnowa jest niemożliwa, ale sama próba wprowadzenia zmian kończy się konfliktem lub nawet katastrofą. Doświadczenie jednak uczy, że niektórym takim pacjentom można pomóc analitycznie w wydobyciu się z takiej dominacji i w zainicjowaniu zdrowego rozwoju. Nieodzowne jest odwołanie się do tych sił w pacjencie, które pragną zmiany i nawiązanie z nimi dialogu oraz konstruktywnej współpracy.

 System paranoidalny można przeciwstawić systemowi opierającemu się na aparacie do myślenia i na „demokratycznym ego”. System paranoidalny wywodzi się z chaosu i traumy pierwotnej katastrofy i jest próbą jej ogarnięcia. Mimo pozorów organizacji i porządku jest to system niestabilny, zagrożony stałą katastrofą: upadkiem lub rozpadem. Można też powiedzieć, że samo istnienie tego systemu stanowi katastrofę, ponieważ opiera się on na zawłaszczeniu przestrzeni rozwojowej. Ogranicza to żywotność psychiki i hamuje rozwój myślącego umysłu. Problemy rozwiązywane są nie poprzez dialog i kompromis, ale poprzez polaryzację i walkę. 

Odnowa wymaga przywrócenia warunków, w których racjonalne, myślące „demokratyczne ego” będzie w stanie ogarnąć cały zakres ludzkich emocji, zwłaszcza zagrażających i traumatycznych, a także będzie mogło działać skutecznie w stosunku do realnych problemów. Taka zmiana oznacza przesuniecie w równowadze sił, poprzez które system paranoidalny traci swoją dominującą pozycję.

 

Katastrofa psychiczna i jej konsekwencje

Już Freud widział rolę psychicznej katastrofy w genezie systemu paranoidalnego. Uważał urojenie Schrebera o końcu świata za „projekcję jego wewnętrznej katastrofy”, a jego system urojeniowy za próbę odbudowy „zniszczonego świata subiektywnego”. Mówił: „Paranoik buduje na nowo świat, wprawdzie nie wspanialszy, ale przynajmniej taki, w którym może żyć.” Później mówił o urojeniu jako „łacie umieszczonej w miejscu, w którym nastąpiło rozerwanie relacji ego ze światem zewnętrznym” (W: Steiner, 1991).

Hanna Segal opisywała system urojeniowy jako rezultat, a zarazem obronę przed katastrofą, będącą rezultatem traumatycznych strat i odpowiadającą „sytuacji wczesnodziecięcej, w której ego zalewane jest przez destrukcyjne i samo-destrukcyjne impulsy zagrażające unicestwieniem”. Podkreślała, że powstały w ten sposób system jest w zasadzie destrukcyjny, bo opiera się na omnipotencji, odrzuceniu zależności i odwróceniu się od rzeczywistości (Segal,  1972).

Rozpatrując stany autystyczne Frances Tustin opisywała podstawowe problemy z istnieniem. Pokazywała, jak prymitywne lęki, np. przed spadaniem w przepaść, czarną dziurą, rozpuszczeniem się czy rozproszeniem, opanowywane są poprzez reaktywne sztywne formacje osobowości. Uważała, że jest to  „przerośnięte, jeszcze ‘surowe’ ego cielesne, popchnięte przedwcześnie do zwichniętego rozwoju przez traumatyczne doświadczenie cielesnej oddzielności od matki, na które nie było w żaden sposób przygotowane. To ‘nadęte’ ego nie jest prawdziwym ego, powstającym w wyniku tolerowalnego kontaktu ze światem zewnętrznym”. Stanowi pusty twór nie zawierający nawet poczucia self, choćby fałszywego (Tustin, 1986).

Volkan też mówi o konieczności stwarzania jakiejkolwiek, nawet urojeniowej tożsamości w sytuacji, kiedy istnienie jest zagrożone psychotycznym rozpadem, utratą podstawowej tożsamości (core identity) (Volkan, 1999).

Sformułowania takie dotyczą pierwotnych stanów somato-psychicznych (body-mind), kiedy cielesność i psychika nie są jeszcze zróżnicowane. Ich zaburzenia, które charakteryzuje przerwanie ciągłości egzystencji, zakłócenie poczucia tożsamości oraz znacząca utrata funkcji psychicznych, były przedmiotem zainteresowania wielu analityków mających do czynienia z tego rodzaju pacjentami, takich jak Esther Bick, Mitrani, Ogden. Ostatnio Lombardi powiązał te zjawiska z powstawaniem stanów psychotycznych (Lombardi, 2008). 

Stany leżące u podłoża psychicznej katastrofy są różnie opisywane przez pacjentów. 

Jeden z moich bardzo zaburzonych pacjentów uważał, że jego centralnym problemem jest „połamany świat”. Pacjent ten egzystował w stanie stale zagrożonej równowagi psychicznej. Ponadto sam aktywnie się do tego przyczyniał: łatwo wybuchał wściekłością, atakował i łamał swoje relacje z innymi, łącznie z analizą. 

Pacjentka, która obawiała się, że jest w głębi szalona i destrukcyjna, myślała czasem o analizie jako o pracy w kopalni, która, posuwając się coraz głębiej, zwiększa niebezpieczeństwo tąpnięcia czy wybuchu. Dużo później mówiła o pustym miejscu w sobie, tam gdzie powinna być miłość. Wieloletnia praca analityczna doprowadziła u niej do znacznej poprawy, jednak bez zasadniczej zmiany w usztywnionych warstwach osobowości, które pozostały nienaruszone. 

Inny pacjent, który starał się przezwyciężyć swoją emocjonalną izolację i pustkę mówił o obawie przed stratą czegoś, czego nigdy nie było. Często cytował on Eugene O’Neilla, który powiedział „Człowiek rodzi się połamany. Żyje starając się poskładać. A Łaska Boska jest klejem”. W jego przypadku klejem było psychofizyczne otorbienie, manifestujące się m.in patologiczną otyłością. Czuł jednak, że dzięki analizie mógł przezwyciężyć wiele ze swych trudności i odnaleźć się w znaczących związkach. 

Można dodać, że przy braku łaski, czyjejś miłości, klejem takim stać się może nienawiść lub system paranoidalny. Nie rodzi się z niego nowe życie, ale, jak w tytule współczesnej sztuki, „Wróg się rodzi”.

Katastrofa psychiczna czasem opisywana jest przy pomocy terminów geofizycznych, jak implozja, trzęsienie ziemi czy tsunami. To ostatnie, podobnie jak wybuch wulkanu, jest konsekwencją ruchu płyt tektonicznych. Jest to trafna metafora, bo sugeruje zarówno istnienie słabości w pozornie stabilnym systemie – w postaci linii uskoku, jak i działanie przeciwstawnych, opozycyjnych sił. Kombinacja tych czynników prowadzi do katastrofy. Termin „linia uskoku” odnosiłby się do podstaw egzystencji somato-psychicznej, których słabość możemy postulować, zwłaszcza jeśli dochodzi do załamania psychotycznego lub somatycznego. Po angielsku termin ten – fault line – jest szczególnie wymowny, bo fault oznacza również wadę i winę.

Dlatego Michael Balint używał terminu „podstawowa wada” (basic fault) na określenie głębokiego i ugruntowanego problemu w psychice, który autor ten, podobnie jak Winnicott, odnosił do wczesnej porażki środowiska. Manifestuje się on w odczuciu pacjenta, że „jest w nim jakaś wada, którą trzeba naprawić […] nie kompleks, nie konflikt, ale właśnie wada […] połączona z uczuciem, że powstała ona w wyniku zawodu lub opuszczenia” – braku wsparcia ze strony otoczenia (environmental provision). Balint, tak jak Winnicott, uważał, że pacjent obawia się powtórzenia się tej pierwotnej katastrofy w analizie i że jednym z zadań analityka jest naprawienie tej sytuacji poprzez zapewnienie takiego wsparcia. Z tego względu dopuszczali oni w niektórych okolicznościach nawet pewien fizyczny kontakt z pacjentem (Balint,1979; Winnicott, 1965).

Można dodać, że taka wada przypisywana jest jakiemuś czynnikowi sprawczemu. Kiedy coś strasznego się wydarzy, łatwiej jest przyjąć, że jest to z czyjegoś zamysłu – że jest to czyjaś, albo własna, wina.

We współczesnych podejściach psychoanalitycznych szczególne znaczenie nadaje się katastroficznym i nieuformowanym doświadczeniom w kształtowaniu się psychiki i w powstawaniu zaburzeń, i w związku z tym, metodom radzenia sobie z nimi analitycznie. 

W swoich pracach wywodzących się z myśli Biona, tacy autorzy jak Bergstein i Vermote opisują podejścia,  które umożliwiają zajęcie się prymitywnymi procesami psychicznymi wywodzącymi się nie-wypartej nieświadomości (Bergstein) czy z niezróżnicowanego poziomu (Vermote).  Nie sugerują oni jednak potrzeby zapewnienia wsparcia przez analityka, ale jego zaangażowaną, receptywną obecność, poprzez którą doświadczenia pacjenta, wypełnione przerażeniem, albo jeszcze nie odczuwane, mogą uzyskać pomieszczone i tolerowalne kształty w procesie, który Bion określił jako przekształcenie w O – czyli poprzez identyfikację z pacjentem poprzez uczestnictwo w jego głębokich przeżyciach (Bion, 1965; 1970).

Nawiązuje to do sformułowanej przez Biona koncepcji katastroficznej zmiany. Może ona być kataklizmem, ale może także  prowadzić do odnowy. Bion podkreślał, że „analityk w swojej pracy musi być uodporniony na załamania psychiczne i oswojony z uczuciem stałego załamywania się; jest to cena jaką musimy płacić za możliwość rozwoju” (Bion, 1990). Przy tym ujęciu stawienie czoła katastrofie jest nieuniknione, a niektórzy uważają je wręcz za konieczne.

Na przykład Bergstein uważa, że „głównie dzięki umiejętności i gotowości analityka do doświadczania ‘na własnej skórze’ cierpienia związanego z załamaniem psychicznym […] i nawet chwilowej utraty tożsamości” – w procesie wspólnego doświadczania katastroficznej zmiany wraz z pacjentem – może dojść do jej przekształcenia  (Bergstein, 2014).

Podobne podejście opisują też inni autorzy, jak np. Lombardi i Vermote. Vermote jednakże zaleca ostrożność. Uważa, że „poleganie na przekształceniu w O w przypadku pacjentów psychotycznych i głęboko borderlinowych może być zbyt ryzykowne […] i lepiej jest wykorzystywać […] przekształcenia w K, skupiając się na pomieszczaniu oraz wspomaganiu funkcji alfa”(Vermote, 2011).

Można sądzić, że te dwa aspekty nie wykluczają się wzajemnie. Mogą być w różnym stopniu wykorzystywane przy równoczesnym uważnym monitorowaniu stanu umysłu pacjenta i analityka.

 

Ilustracją tych kwestii był opis doświadczeń z pracy analitycznej z pacjentką zdominowaną przez system paranoidalny, u której w przebiegu długoletniej analizy udało się zainicjować proces odnowy. Analiza ta unaoczniła zarówno możliwości, jak również trudności i ograniczenia zmian. Materiał kliniczny nie mógł tu być opublikowany względu na jego poufność. 

 

Uwagi końcowe

Na zakończenie podkreślę tylko niektóre ogólniejsze punkty, mając nadzieję, że może to pomóc w dyskusji całości. Warto też rozważyċ, czy i jak spostrzeżenia te mają zastosowanie poza sytuację kliniczną.

Możemy przyjąć za Bionem, że pierwotnym i zasadniczym powodem cierpień i zaburzeń psychicznych nie są stłumione popędy ani nadmierna destrukcyjność, ale uczłowieczenie – fakt istnienia umysłu wynoszącego nas ponad poziom zwierząt, którymi rządzą instynkty. Jest to bowiem umysł, który nie jest w stanie sprostać wymogom, jakie stawia świat zewnętrzny, który zamieszkujemy, ani nie może poradzić sobie ze swym światem wewnętrznym, który zamieszkują potomkowie naszych zwierzęcych przodków. Jeśli przyjmiemy sugestie Biona, musimy zaakceptować, z uszczerbkiem dla naszego narcyzmu, że nasz myślący umysł stanowi wyposażenie nieadekwatne jako narzędzie samopoznania. Nie gwarantuje zapanowania nad światem rzeczy ani nad domeną emocji.

Bion kwestionuje więc zdolność człowieka, razem z jego racjonalnym umysłem, z którego jest on tak dumny, do radzenia sobie z własną egzystencją. Podobnie jak dla Freuda, dla którego myślenie naukowe mogło z powodzeniem upodobnić się do schizofrenicznego, dla Biona słabość umysłu ludzkiego „bliższa jest słabości reprezentowanej przez myślenie psychotyczne, niż patrząc powierzchownie bylibyśmy skłonni przyznać” (Bion, 1962, p.14). Filozofia i nauki ścisłe też nas nieuchronnie zawiodą. Mimo, że Bion wierzy w wartość psychoanalizy, wątpi on w możliwość w pełni „zadowalającego” zrozumienia siebie i świata, w którym żyjemy nawet przy jej pomocy. Zostajemy z naszym kłopotem z istnieniem. 

Z tej perspektywy, zasadniczym problemem, którym winna się zajmować psychoanaliza, jest nieadekwatność myślącego umysłu w stosunku do doświadczeń, które nie mogą zaistnieć lub które stają się nadmierne i gwałtowne. Rezultatem jest ból, uraz lub psychiczna katastrofa. Umysł, który się niedostatecznie rozwinął, ma mniejsze szanse, by sobie z nimi poradzić bez uciekania się do działań o charakterze destrukcyjnym. Ich skutkiem może być ograniczenie lub sparaliżowanie funkcji psychicznych lub nawet zniszczenie samego życia.

Można traktować system paranoidalny jako szczególny przypadek zasadniczych problemów z egzystencją. Możliwości zmiany leżałby więc w jego szczególnej dynamice, ale także w zdolności umysłu ludzkiego do radzenia sobie z istotą tej egzystencji. Czy możemy mieć w związku z tym powody do optymizmu?

Bion nie oferuje łatwej odpowiedzi. Mówi między innymi, że

„… ludzkiego zwierzęcia nie przestaje prześladować jego umysł i myśli, jakie zazwyczaj mu towarzyszą – niezależnie od ich źródeł […] na pewno będzie szukać schronienia w bezmyślności, seksualizacji, acting-out i odrętwieniu emocjonalnym.”  (Bion, 1970, p. 126) 

A także, 

„Istota ludzka,  konfrontując się z nieznanym – zniszczy je […] tak jakby mówiła, ‘To jest coś czego nie rozumiem – trzeba to zabić.’ Ale znajdą się tacy co powiedzą: ‘To jest coś czego nie rozumiem – muszę to poznać” (Bion, 1990, p. 28).

Podejmując drogę poznania analitycznego zakładamy, że znajdą się “tacy” drudzy. Podobnie Bion. Całą swoją pracą analityczną pokazał, tak jak Freud i Segal, że nie jest pesymistyczny, ale realistyczny w swoich oczekiwaniach co do możliwości zmiany. Nie znajdziemy u niego jednak przekonania, że może być zastosowana, używając słów wieszcza, jakaś “siła fatalna”, która „zjadaczy chleba w aniołów przerobi”.

Jeśli idzie możliwości zmiany u osoby, która została dotknięta katastrofami psychicznymi i której losy determinowała dynamika systemu paranoidalnego, to nie może się ona przekształcić w kogoś zupełnie innego. Można mieć jednak nadzieję, że dzięki analizie będzie w stanie stawić czoło zarówno swym demonom jak i aniołom, i uzyskać szansę na lepszą ludzką egzystencję.

Dla analityka byłoby satysfakcjonuje, gdyby taka  pacjentka wyraziła to jak Frances Tustin, która tak pisała o swojej analizie z Bionem:

„Wydaje mi się, że z biegiem lat udało mi się połączyć ‘okropne’ szatańskie i boskie aspekty, których doświadczałam [na początku mojej analizy z dr Bionem]. […] Wiem teraz, że nie jestem ani świętą, ani grzesznicą, ale zwykłą ludzką istotą dotkniętą przypadłościami, które są udziałem żyjącej istoty z krwi i kości, ale które dla psychotyka stanowią niewyobrażalne katastrofy.” (Tustin, 1981, str. 178)

 

 

Bibliografia

 

Balint, M. (1979). The Basic Fault. London/New York: Tavistock Publications.

 

Bergstein, A. (2014). Beyond the Spectrum: Fear of Breakdown, Catastrophic Change and the Unrepressed Unconscious. Rivista Psicoanal., 60(4):847-868

 

Bion,WR. (1962) Learning from Experience. Maresfield Reprints,1984

—— (1965) Transformations. Maresfield Reprints, 1984

—— (1967) Los Angeles Seminars and Supervision. Karnac, 2013

—— (1970) Attention and Interpretation. Maresfield Reprints,1984

—— (1973, 1974) Brazilian Lectures. Karnac, 1990

 

Britton, R. and Steiner. J. Interpretation: Selected Fact or Overvalued Idea? International Journal of Psycho-Analysis, (1994) 75:1069-1078

 

Brexit, The Uncivil War. TV Movie, HBO, 2019

 

De Masi, F. Vulnerability to Psychosis: A Psychoanalytic Study of the Nature and Therapy of the Psychotic State. Routledge, 2009

 

Ferro, A. Seeds of Illness, Seeds of  Recovery. Routledge, 2002

 

Freud, S. The Future of an Illusion, Standard Edition 11: 53

 

Lapinski, M. (2012) Cultivation of alpha function in the analytical field. APAS Website. 

https://www.psychoanalysisdownunder.com.au/issue-11

 

Lombardi, R. (2008). The Body in the Analytic Session: Focusing on the Body–Mind Link1. Int. J. Psycho-Anal., 89(1):89-109

 

Mitrani, J. Ordinary People and Extra-ordinary Protections. Routledge, 2001

 

Najeeb, S. (2008) Real-time psychoanalysis and Antonino Ferro. APAS Website

https://www.psychoanalysisdownunder.com.au/issue-9

 

Orwell, G. 1984. Penguin Press, 2011

 

Rosenfeld, H. (1971). A Clinical Approach to the Psychoanalytic Theory of the Life and Death Instincts: An Investigation Into the Aggressive Aspects of Narcissism. Int. J. Psycho-Anal., 52:169-178

 

Samuels, A. (2004). Politics on the Couch?. Psychoanal. Dial., 14(6):817-834

 

Searles, H.F. (1959) The effort to drive the other person crazy. In: Collected Papers on Schizophrenia and other related subjects London: Hogarth Press. 1965 

 

Segal, H. (1972). A Delusional System as a Defence Against the Re-Emergence of a Catastrophic Situation. Int. J. Psycho-Anal., 53:393-401

— (1987) Silence is the real crime. International Review of Psychoanalysis 14: 3-12 

— (2006). September 111 . Psychoanal. Psychother., 20:115-121 

 

Shengold, L. (2011). Trauma, Soul Murder, and Change. Psychoanal. Q., 80(1):121-138

 

Steiner, J. Psychic Retreats: Pathological Organizations in Psychotic, Neurotic and Borderline Patients. Routledge, 2003

 

Tustin, F. (1981) A modern pilgrim’s progress: reminiscences of personal analysis with Dr Bion. J. ChildPsychotherapy. 1981,Vol.7: 175-9

 

Tustin, F. Autistic Barriers in Neurotic Patients. Routledge, 1987

 

Vermote, R. (2011). On the Value of ‘Late Bion’ to Analytic Theory and Practice. Int. J. Psycho-Anal., 92:1089-1098

 

Volkan, V.D. (1999). Psychoanalysis and Diplomacy: Part III. Potentials for and Obstacles against Collaboration. J. Appl.Psychoanal. Stud., 1(4):305-318

 

Williams, P. (1998). Psychotic Developments in a Sexually Abused Borderline Patient. Psychoanal. Dial., 8(4):459-491

 

Winnicott, D.W. (1965). The Maturational Processes and the Facilitating Environment: Studies in the Theory of Emotional Development. London: The Hogarth Press and the Institute of Psycho-Analysis.

bottom of page